Następny przykład jak polskie media zmieniają język i zamiast “powrotu” dolepiają matce nalepkę “porywaczka”. Dlaczego? Bo matka pochodziła z Portugalii i nie mogła się pogodzić z faktem, że jej prawa rodzicielskie zostały odebrane tylko dlatego, że pochodziła z innego kraju niż Polska.
W kraju, gdzie ojcowie mają gwarantowaną pozycję “tatusia na weekend, jeśli mama pozwoli”, tym razem ten wyjątkowy znalazł się w szczęśliwej grupie rodzynków 4%, gdzie sędziowie feministki potraktowały lojalność narodowościową ponad normalnie obyczajowo przyjęty polski standard – “Mama dobra, tata do dupy…”.
Oj jak różne standardy “prawnicze” jeśli porównamy je z tymi obowiązującymi w Irlandii (patrz historia Aniki Kamińskiej) lub gdzie indziej, gdzie szowinizm narodowy nie decyduje o dobru dziecka.
Mało tego, nie tylko sądy w Portugalii nakazały natychmiastowy powrót uprowadzonego Dawida do ojca w Polsce, ale gdy nie można było zlokalizować dziecka używając normalnych środków policyjnych, wydział walki z terroryzmem zajął się sprawą, i matka została zlokalizowana, a później zatrzymana.
Dla tych, którzy nie wierzą mi posyłam do artykułu zamieszczonego na portalu “Polska Times”.