Następny artykuł z polskich mediów, który można podpiąć pod szyldem “O zgrozo!”
Źródło: www.gazeta.pl
Autorzy: Angelika Swoboda, Agnieszka Czajkowska 25-07-2006, ostatnia aktualizacja 24-07-2006 22:57Oddam córkę do domu dziecka. Wrócę po nią, jak tylko zarobię w Londynie – polscy rodzice coraz częściej przychodzą z takimi propozycjami do placówek opiekuńczych.
Do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej we Wrocławiu w ciągu pół roku zgłosiło się kilka matek, które chciały porzucić własne dzieci. Tłumaczyły, że wrócą po nie za rok albo dwa, jak zarobią trochę pieniędzy za granicą. – Coraz częściej odbieram telefony z pytaniem, czy weźmiemy dziecko “na przechowanie”, bo rodzice muszą wyjechać za chlebem do Anglii, Irlandii czy Szwecji. Jestem tym przerażona – przyznaje Beata Rostocka z wrocławskiego MOPS-u.
Wiosną do biura Rostockiej przyszła pielęgniarka. Twierdziła, że nie ma z kim zostawić dzieci, a musi wyjechać na kilkumiesięczny kontrakt do Irlandii. Do tej pory jej półtoraroczną córką i dwuletnim synem zajmowała się opiekunka. – Chciała oddać je do domu dziecka. Nie rozumiała, że to straszne – wspomina Rostocka.
W domu małego dziecka przy Parkowej we Wrocławiu od kwietnia jest 2-letnia Ania. Matka zostawiła ją tylko na dwa miesiące, bo miała załatwioną pracę w Londynie. Obiecywała, że jak zarobi i spłaci długi, to wróci po córkę. – Nawet nie zadzwoniła – opowiada Jolanta Dutkiewicz, dyrektorka domu dziecka. – Już wcześniej sąd zabrał tej kobiecie dwójkę starszych dzieci. Chciałam ratować najmłodsze, więc je przyjęłam.
Przepisy nie pozwalają dyrektorom domów dziecka i pogotowia opiekuńczego przyjmować dzieci, których rodzice wyjechali na saksy. Placówki mogą wziąć dzieci, których zdrowie i bezpieczeństwo jest zagrożone lub w bardzo wyjątkowych sytuacjach, gdy np. rodzice są ciężko chorzy. – To nowy, bardzo poważny problem. Mimo to nie odmawiamy pomocy. Możemy np. spróbować znaleźć rodzinę czy znajomych, którzy przyjmą dziecko na parę miesięcy – potwierdza Waldemar Wieczorek, kierownik MOPS w Darłowie.
– Bywa, że do placówek opiekuńczych przychodzą krewni, pod których opieką rodzice zostawili dzieci. – Zgłosiła się do nas babcia 15-latki, której mama wyjechała do Niemiec. Schorowana kobieta przestała sobie radzić z wychowaniem dziewczyny i poprosiła nas o pomoc – opowiada Edward Orpik, wicedyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Zabrzu. Pracownikom socjalnym udało się zapobiec tragedii. Odnaleźli mamę nastolatki i namówili ją, żeby wróciła do Polski. Dzięki pomocy opieki społecznej domu dziecka uniknęło też rodzeństwo, które trafiło do wrocławskiego pogotowia opiekuńczego. Mama dzieci wyjechała do Włoch i słuch po niej zaginął. – Odnaleźliśmy ojca dzieci i w porę zabrał je z pogotowia – opowiada Beata Rostocka.
Rodzice, którzy porzucają dzieci, muszą liczyć się z tym, że po powrocie do kraju będą mieć kłopoty z ich odzyskaniem. Takie sprawy trafiają do sądu rodzinnego, który może np. ograniczyć władzę rodzicielską.
Tylko płakać… Wymiar “niesprawiedliwości”